Etyka w fotografii ulicznej

Fotografia uliczna ma korzenie w początkach XX-w a prawdziwy jej rozkwit rozpoczął się po II wojnie światowej. Niepozowane zdjęcia wykonywane w miejscach publicznych przez światowe sławy wracają do nas do dziś, wzbudzają zachwyt i pozwalają poczuć klimat czasów, które już nie wrócą. Kilkadziesiąt lat temu nikt nie zastanawiał się nad tym, czy wolno publikować wizerunek osób na nich uwiecznionych, czy jest w tym cokolwiek złego. W obecnych czasach, sytuacja odrobinę się skomplikowała, z dwóch powodów: po pierwsze, każdy ma przy sobie aparat i może zrobić zdjęcie, co może stawać się męczące, a po drugie - ludzie zaczęli przejawiać tendencje do wręcz przesadnej ochrony swojego wizerunku. Zdrowy rozsądek podpowiada, że trzeba znaleźć w tym wszystkim złoty środek.

Najpierw kwestie prawne, ale w dużym skrócie, bo choć przepisy są dość zawiłe i nie łatwo ocenić, co faktycznie wolno, to w wielu innych miejscach już omawiano ten temat (na przykład: tutaj). Ogólnie rzecz biorąc, w Polsce zakazu fotografowania osób w przestrzeni publicznej - nie ma. Czyli prawo pozwala na zrobienie zdjęcia niemal wszędzie i każdemu. Nie zawsze jest to mile widziane, nie każdy chce być akurat w danej chwili fotografowany, ale nie ma narzędzi prawnych, które mogłyby kogoś powstrzymać, przed zrobieniem zdjęcia na ulicy, w parku itd. Kwestią sporną może być publikacja zdjęcia zawierającego czyjś wizerunek. Tu rozdzielamy dwa cele takiej publikacji: komercyjne (np. wykorzystanie czyjejś twarzy w reklamie) oraz niekomercyjne (publikacja w portfolio, na grupach fotograficznych itd.). Oczywiste jest, że komercyjnie takich zdjęć wykorzystywać nie możemy, zaś publikacja niekomercyjna jest prawnie niejasna, podobnie jak parkowanie samochodu na pasie jezdni bocznej uliczki w zatłoczonym mieście, w miejscu gdzie zakazu może nie ma ale miejsca parkingowe wyznaczone nie są - niby się nie powinno, a i tak wszyscy parkują. Wchodzi w to jeszcze kwestia co jest wizerunkiem osoby a co nie jest - ogólnie bełkot. Nawet gdyby doszło do naruszenia przez fotografującego któregoś z przepisów, zwykle jest to czyn tak niewielkiej szkodliwości, że żaden sąd nie będzie się nawet tym zajmował.

Skoro więc próba rozsądzenia, czy wolno nam zrobić komuś zdjęcie na ulicy i potem wrzucić sobie do internetowej galerii lub pokazać znajomym, staje się nie do opanowania prawnie, przychodzi nam zdać się na własną moralną ocenę danej sytuacji. Jak więc być fotografem ulicznym i jednocześnie móc patrzeć w lustro? Można być jednocześnie śmiałym w atakowaniu ludzi obiektywem i przynosić do domu niezwykłe zdjęcia, oraz pozostać w porządku w stosunku do osób "napadniętych" w ten sposób? Na usta ciśnie się odpowiedź: "wystarczy zapytać o zgodę". Pytając jednak o zgodę sprawimy, że umknie nam niesprowokowany moment, osoba przestanie zachowywać się naturalnie i to już nie będzie fotografia uliczna. Pytanie o zgodę po fakcie też wydaje się conajmniej dziwne, kuriozalnie bym się czuł biegnąc za osobą, którą właśnie uwieczniłem gdy wsiadała do autobusu, wymachując aparatem (i dokumentami do podpisania - bo zgoda ustna jest nic nie warta) i krzycząc: "Halo, proszę pana, zrobiłem zdjęcie, zgadza się pan na publikację?!" - nie ma takiej opcji.

Zamiast tego, wypracowałem pewien sposób podejścia do zdjęć, na których są osoby, które nie wiedziały, że są fotografowane, lub nie dostały szansy na wyrażenie zgody lub sprzeciwu. Wychodzę z założenia, że należy być uczciwym w stosunku do ludzi i pożyczając sobie ich wizerunek, należy go oddać (publikując zdjęcie) w stanie nienaruszonym. Dlatego nie pozwalam sobie na publikację zdjęć, którymi mógłbym wyrządzić komuś wizerunkową szkodę, ukazujących te osoby w niekorzystnym świetle, ośmieszających lub eksponujących detale lub zachowania, które według zdrowego rozsądku woleliby ukryć. Nade wszystko wystrzegam się robienia zdjęć wulgarnych. Uważam, że pomiędzy fotografującym a fotografowanymi powinien zapanować pewien układ oparty na szacunku, gdyż jeśli tego szacunku będzie brakowało, niechęć społeczna do osób fotografujących na ulicy będzie rosła, a to może przynieść z czasem przepisy, które zabiją ten gatunek fotografii. To z kolei byłoby wielką stratą. Zdjęcia uliczne dramatycznie zyskują wartość z czasem, gdyż miejsca w których żyjemy zmieniają się lub znikają, odchodzą też ludzie, którzy je wypełniają. Stają się one świadectwem tego, jak wygląda życie naszych miast, oddają ich atmosferę oraz unieruchamiają drobne, ulotne momenty. Dlatego myślę, że warto te zdjęcia wykonywać i robić to z rozsądkiem.